Spotkaliśmy się w terminie porodu (terminie rozumianym jako czas przed i po dacie wyznaczonej przez lekarzy) w wegańskim bistro na Ursynowie. Agata i Sławek – oni z Aleksandrem w brzuchu, a ja z Marcinem oraz bliźniaczkami Idą i Wandą.

Dziewczyny zatęskniły na dzidziusiowymi karmistołkami i wciśnięte w ikeowskie Antilopy zajęły się konsumpcją, a my spokojnie rozmawialiśmy. O tym, skąd i po co jest ten projekt, dlaczego zdjęcia są ważne, nie tylko porodowe, ale fotografia i film w ogóle, o tym, że każda dodatkowa wspierająca osoba przy porodzie wpływa kojąco na Mamę. Okazało się, że mamy naprawdę wiele wspólnego i spotkanie kończyliśmy z obustronną pewnością, że wspólny poród będzie ubogacającym doświadczeniem dla każdego z nas. Ustaliliśmy jeszcze szybko, że na poród Aleksandra pasuje nam wtorkowe popołudnie, i rozjechaliśmy się kończyć sprawy przedporodowe.

Alek jednak zignorował naszą wtorkową gotowość, zrealizował swój plan, do którego się dopasowaliśmy półtora tygodnia później. W czwartkową noc zawołał, że już czas. Pozostawałam z Agatą i Sławkiem w kontakcie esemesowym, nie mogłam jednak znaleźć już sobie miejsca ani skupić na książce nomen omen „Ciało kobiety, mądrość kobiety” Christiane Northrup, więc po wiadomości

„Ja ciągle nie dowierzam, że to to, dopóki mi nie powiedzą „Rodzisz, kobieto”, to nie uwierzę:)” zrozumiałam, że robię ostatni przegląd zapasu baterii i powolutku jadę do Szpitala im. św. Anny w Piasecznie.

Spotkaliśmy się pełni ekscytacji i oczekiwania, Agata totalnie zanurzona przez wiele godzin w porodzie dokonała Cudu. To, jak przebiegał w Sali Zielonej w nocy z 3 na 4 kwietnia, zobaczycie poniżej…

Polecam wyłączyć moją muzyczkę, a oglądać w towarzystwie dźwięków Gayatri Mantry, która jest bardzo silną mantrą, matką wszystkich mantr, bo sama składa się właśnie z nich. Gayatri ma 10 rąk i ma w sobie ciągłą gotowość, by przyjść z pomocą, mówi: „Nie bójcie się niczego. Otrzymacie wszystko, czego pragniecie, pamiętajcie jednak, że przychodzicie z niczym i odejdziecie z niczym, żyjcie, wchodźcie na wyższe poziomy i wibracje”. Po pierwszym wersie dołączyłam do śpiewu Agaty i Sławka i w towarzystwie tych świetlistych słów oraz najczystszych łez szczęścia Aleksander o 7:40 powitał świat.